Autor ekranizacji "Tajemnicy Brokeback Mountain" Ang Lee, przeniósł kolejną historię na duże ekrany. Tym razem reżyser sięgnął po znaną powieść "Życie Pi" Yanna Martela. Książka jest bardzo ceniona w środowisku zagorzałych czytelników, a film zyskuje coraz większą przychylność widzów. O sukcesie i przebojowości dzieła świadczą wszelkie nominacje choćby do Złotych Globów, Oscarów czy nagród BAFTA.
Film opowiada historię Piscine Patela, który wraz z rodziną zamierza przeprowadzić się z Indii do Kanady. Podczas podróży, w wyniku katastrofy tonie statek, a wraz z nim najbliżsi chłopca. Tylko 16-latkowi udaje się przeżyć, a jego jedyne towarzystwo na Oceanie Spokojnym to zebra, orangutan, hiena i niejaki Richard Parker, czyli ogromny tygrys bengalski.
Na początku pragnę skupić się na linii książka-film, bowiem warto napisać kilka słów o tym powiązaniu. Książka Yanna Martela jest wspaniałą powieścią, wciągającą, uniwersalną i świetnie napisaną. Film w dużym stopniu oddaje klimat historii, i dobrze ogląda się dzieło, które zostało tak przeanalizowanie i umiejętnie urzeczywistnione.
Miłośnicy przygód, opowieści o rozbitkach i katastrofach będą zachwyceni. Historia nie jest szczególnie trudna do omówienia, ale podoba mi się sposób jej prowadzenia. Opowieści bazujące na użyciu wspomnień narratora są bardziej przekonujące. Najważniejsze w "Życiu Pi" są szczegóły i przenośnie. I tak oto w tej smutnej przygodzie można dostrzec nawiązania do świata fauny i flory, a nawet kwestii sensu ludzkiej egzystencji. O Bogu mówi się dużo i to w naprawdę skłaniający do przemyśleń sposób. Wolę jednak rozwinięcie tych wątków w książce, gdyż są bardziej przekonujące i przejmujące. W pewnych momentach Lee poszedł jednak na łatwiznę, ponieważ nie sfilmował ważnego spotkania, wizji na morzu czy tresury Richarda Parkera.
Claudio Miranda dopieszcza nas także płynnymi przejściami, z czasu teraźniejszego do wspomnień. Kadry są różnorodne, z góry, z boku, pod wodą czy tuż nad, co dopełnia tę wspaniałą całość.
Charakterystyczne indyjskie brzmienia sprawiają wrażenie prawdziwie dopasowanych, za których zastosowanie Mychael Danna otrzymał słusznie Złotego Globa.
przekombinowany, przebarwiony, przecudowiony film... obrazy zachwycaja, ale to powiesc powinna niesc wiecej, niz obrazy... puste przemyslenia, tematy przewalkowane od milionow lat, podane w pieknym sloiczku, ale nie do konca smaczne... film gdzie niegdzie juz ciazy widzowi soba...
OdpowiedzUsuńpatos, ktory ukrywa prostotet filozofii i daje poczucie, ze obcujemy z wartosciowym filmem.. .jak "Źródło"... dopiero nastepny film tworcy Pi i Requiem for a Dream, czyli "Zapaśnik" pokazal, ze to nie wyglad stanowi o wartosci filmow, ktore maja niesc cos wlasnie po za obrazem
oglądałam. jest cudowny <3
OdpowiedzUsuńkońcówka naprawdę daje do myślenia. kto by pomyślał, że tą historię można opowiedzieć inaczej :) a jednak osobiście wolę tą wersję z Richardem Parkerem :D
I ten niejednoznaczny, zastanawiający komentarz: ,,Tak samo jest z Bogiem''. :)
UsuńWidzę, że wypowiedzi na temat tego filmu są podzielone, sama przekonam się, które są najwłaściwsze jak w końcu obejrzę to "oscarowe" dzieło :)
OdpowiedzUsuńrecenzja bardzo fajnie napisana, a Suraj Sharma na pewno zajdzie daleko. Jak napisałaś na planie uczył się dopiero gry aktorskiej, a był pod tak wielką presją. Z kilku poprzednich recenzji wnioskuję, że zagrał świetnie (ale i tak wolałabym to zobaczyć na własne oczy).
zapraszam na nowa recenzje na http://kino-strefa.blogspot.com/
Pozdrawiam !
Wspaniałe logo i zmiany jakie wprowadziłaś i również baardzo, ale to bardzo podoba mi się ta recenzja w twoim wykonaniu, dzięki niej przekonałam się do zobaczenia filmu i powiem, że przeżyłam wspaniałe dwie godziny z Życiem Pi
OdpowiedzUsuńZgadzam się z powyższym komentarzem, baardzo podoba mi się logo i Ci aktorzy, naprawdę świetne. A teraz wypowiem się jeszcze na teamt recenzji jednym słowem, po prostu wspaniała. Sama zobaczyłam film po przeczytaniu recenzji i jestem nim zachwycona.
OdpowiedzUsuń