Dorosły Barnabas to syn bogatej rodziny Collinsów, która prowadzi własny interes rybny. Chłopak ma słabość do kobiet, jednak odrzuca zaloty pięknej i seksownej Angelique. Kobieta w rozpaczy i złości zamienia głównego bohatera w wampira i wsadzając do trumny zakopuje w ziemi. Po dwóch stuleciach Barnabas zostaje odnaleziony i jako chłopak z XVIII w. musi nauczyć się zwyczajów współczesnego świata.
Tim Burton, mistrz czarnego humoru, ironii i niesamowitych opowieści przedstawia swój nowy film, "Mroczne cienie". Pan Burton narobił dużego apetytu swoimi poprzednimi dziełami takimi jak "Alicja w Krainie Czarów", "Edward Nożycoręki", "Sweeney Todd (...)", lista jest jak wiadomo, o wiele dłuższa. Klimat panujący podczas seansu "Mrocznych cieni" jest naprawdę magiczny. Pan Burton przywiązuje dużą wagę do stworzonego świata, który jest dokładnie przemyślany, i celowo nieco przekoloryzowany. W filmie jest wiele zabawnych scen, takich jak ta, w której ukazuje się symbol McDonald'sa, a przerażony Barnabas szepcze "Mefistofeles", czy koncert Alice Cooper, którego określa mianem najbrzydszej kobiety. Za jedną z lepszych scen można uznać także seksowną demolkę całego mieszkania przez Barnabasa i Angelique. Zakończenie jest prześmiewcze, Pan Burton sparodiował nie tylko współczesny pogląd na wampiry, ale także resztę fantastyki.
Johnny Depp i kolejne, ósme już spotkanie z reżyserem, uświadamia jaką inspiracją dla Tima jest niezastąpiony Johnny. Zagrał tak, jakby na co dzień był wampirem i nie sprawiało mu to żadnych problemów. Warto jednak zauważyć jak bardzo Depp zostaje ucharakteryzowany w większości swoich filmów, co zaczyna drażnić zwykłych widzów. Te reakcje jednak utwierdzają mnie w przekonaniu, jak różnorodny jest ten aktor, mimo wyraźnego zamiłowania Burtona do jego osoby. Wielką muzą dla reżysera jest także Helena Bonham Carter (prywatnie związana z Burtonem), która odgrywa nieco skacowaną dr. Hoffman. Uwielbiam Helenę w każdej jej odsłonie i podobnie jak Depp, wciela się w swoje postacie bardzo wyraziście. Warto wspomnieć także o Michelle Pfeiffer, która miała zagrać stanowczą i pewną siebie panią domu. Eva Green jako Angelique zachwyciła już nie tylko talentem, ale również swoją gotycką urodą. Bella Heathcote ze swoimi pięknymi oczyma w roli Victorii wypadła grzecznie, niewinnie i pokornie.
Na koniec chciałam wspomnieć o świetnych utworach użytych w filmie, w tym występ legendarnego Alice Cooper. Charakteryzacja głównych postaci stała na najwyższym poziomie, ale prześmiewczą i bardziej współczesną wersję "Draculi", też można w nich wyczuć. Czegoś mi jednak zabrakło, panie Burton. Spodziewałam się więcej po tak wybitnym reżyserze. Nie jest to pana najlepszy film, ale też nie najgorszy. "Mroczne cienie" może nie zrobiły furory na miarę pańskiego nazwiska, ale trzymają - jak zwykle - osobliwy styl.
Naprawdę wspaniała recenzja, bardzo dobrze się czyta i naprawdę podziwiam. :)
OdpowiedzUsuńCzytam już od dłuższego czasu twoje recenzje i jestem pod wielkim wrażeniem, świetna recenzja.
OdpowiedzUsuńA mnie tak pozytywne komentarze niesamowicie budują i napędzają do dalszego działania. Dziękuję!
Usuń