Film opowiada historię dyktatora Aladeena, który zrobi wszystko żeby demokracja nie zawitała w jego kraju. Sam zaryzykuje życiem, aby jego forma rządów przetrwała...
Niepoprawny Sacha Baron Cohen znów atakuje świat. Po ,,Boracie'', ,,Ali G'' czy ,,Bruno'' komik kolejny raz nas rozśmiesza. Sacha żartuje ze wszystkich, począwszy od bin Ladena po Arnolda Schwarzeneggera. Fabuła filmu nie jest zbyt skomplikowana. Po tym jak setny (?) z kolei jego sobowtór zostaje zabity, poszukiwania następnego odbywają się bardzo spontanicznie, w wiosce (lub w oazie) na środku pustyni. Niedouczony sobowtór dorównuje intelektem Aladeenowi, który przy budowie bomby atomowej, upiera się przy takim detalu jak spiczaste zakończenie rakiety, innym przykładem mogą być ciągłe nakazy ścięcia, gdy ktokolwiek ma odmienne zdanie niż ,,wszechwiedzący'' dyktator. Podmieniony Aladeen będzie zmuszony na oczach całego świata podpisać demokrację. Samemu wodzowi, nie spodoba się ten pomysł i postara się o swój powrót na ,,tron''. W filmie nie zabraknie chwil zwątpienia czy wątków miłosnych. Zakończenie jak najbardziej na tak i do samego końca siedzimy z uśmiechem na twarzy. Kto widział poprzednie obrazy tego komika, już przed seansem, wie czego się spodziewać. Film zdecydowanie przekracza wszystkie granice co wzbudza u mnie podziw, podziw do Sachy, który nie boi się ,,co pomyślą ludzie'' i robi swoje. Wcześniej wspomniane ujęcia a także wiele innych jak dialog w helikopterze, który miał w sobie drugie dno na temat zamachów z 11-stego września (miny Amerykanów siedzących naprzeciwko - bezcenne!). Nie wspominając już o nauce masturbacji, zamienieniu niektórych słów na ,,Aladeen'', co często prowadziło do zabawnych nieścisłości, a także o olimpiadzie, rządzącej się swoimi zasadami jak widać w trailerze. Porównanie kobiety do demokracji także było pozytywne o ile mamy trochę dystansu do siebie. Są jednak niesmaczne sceny z owłosieniem w przeróżnych miejscach, które lekko mogą nas obrzydzić. Sacha Baron Cohen i jego dobra gra aktorska... a raczej jej brak, gdyż Sacha bawi się swoją postacią i potrafi żartować ze swojego stylu bycia, co mi się niesamowicie podoba. Na moment w filmie można ujrzeć półnagą Megan Fox, która nadaje się tylko do łóżkowych scen, mimo dystansu do siebie jako gwiazdy, nie potrafi zaangażować się w ambitniejszy projekt, który w końcu odciągnąłby widownię od jej wizerunku kobiety na jedną noc i pokazał co ma naprawdę do zaoferowania. Najbardziej chciałam dodać przy opisie filmu - uwielbiam muzykę w tym obrazie. Prawie płakałam ze śmiechu gdy usłyszałam piosenkę zespołu R.E.M ,,Everybody hurts'' w wersji arabskiej. Do kostiumów również nie mam zastrzeżeń, a nawet powiem, że spodobał mi się styl ubierania Aladeena (o ile można nazwać to stylem). Tą recenzją chyba nie sprawię sobie pozytywnych głosów, prędzej negatywne za nietaktowne poczucie humoru. W ustroju demokratycznym, jaki panuje w naszym kraju, mam prawo wolności słowa, więc... mnie się podobało i nie mam zamiaru tego ukrywać.
Szczera recenzja i na poziomie.Sama również nie ukrywam również mi się podobało
OdpowiedzUsuńWyśmienita recenzja wszystko ładnie i interesownie opisane.
OdpowiedzUsuńWidać jak ludzie mają różne poczucie żartu. Mnie się ten film zupełnie nie podobał. Byłam zażenowana niektórymi scenami zwłaszcza, że na film wyciągnęłam rodzinkę. Takich głupot to dawno nie widziałam. Już myślałam, że wyjdę z kina przed czasem. Zastanawiałam się kto produkuje takie bzdety. Ja jednak oczekuję bardziej wyszukanego żartu nie opartego wyłącznie na narządach i ciupcianiu. Stracony czas i pieniądze.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z przedmówczynią film również mi się nie podobał, ale recenzja świetna robota ;))
OdpowiedzUsuńDla mnie jedna z lepszych recenzji, miło i zachęcająco się czytało.: ))
OdpowiedzUsuń