Scenariusz: Darren Aronofsky, Ari Handel
Produkcja: USA (2014)
Czas trwania: 138 min (2 h 18 min)
Gatunek: dramat, fantasy
Obsada:
Russell Crowe - Noe
Jennifer Connelly - Naameh
Anthony Hopkins - Matuzalem
Ray Winstone - Tubal-Kain
Emma Watson - Ila
Fascynujący, niejednoznaczny, wymagający. Jeden z moich ulubionych wizjonerów kina skupiających się na słabostkach i obsesjach człowieka. Darren Aronofsky. Po czterech latach od „Czarnego łabędzia” wraca na ekrany z wyczekiwanym filmem „Noe: Wybrany przez Boga”, który jest adaptacją komiksów reżysera oraz Ari Handela. Najnowsze dzieło bazuje na biblijnym potopie oraz historii Noego, mającego za zadanie zbudować arkę, która stanie się ostoją dla wybrańców i stworzyć nowy Eden, pozbawiony grzesznych potomków Kaina.
Księga Rodzaju stała się dla Aronofsky’ego źródłem inspiracji i natchnienia do stworzenia komiksów, które są podstawowym źródłem „Noego”. Oglądanie filmu z biblijnej perspektywy może się okazać zwodnicze, a dla bardziej zagorzałych widzów nawet heretyckie. „Wybrany przez Boga” jest opowieścią wysnutą w zamyśle fantasy, w której doszukiwałabym się bardziej powiązań do „Źródła”, nakręconego osiem lat wcześniej, niż Biblii. Aronofsky sięga po wykorzystaną w „The Fountain” symbolikę nasion i kwiatów, a także tematykę połączonych, choć kontrastujących ze sobą koncepcji życia wiecznego oraz śmierci.
W „Noe” reżyser stara się docierać do najgłębiej skrywanych obaw, z którymi muszą zmierzyć się wszyscy uczestnicy apokaliptycznych zapowiedzi. Obawy rodzą pytania i wątpliwości, te zaś niezadowolenie, co ostatecznie prowadzi do buntu lub wyłamania. Ciąg przyczynowo-skutkowy, który rozgrywa się na wielu płaszczyznach stanowi esencję dzieła. Z poprzednich filmów reżysera można wysnuć wniosek, że Aronofsky nigdy nie lubił idealizowania, dlatego nawet w wybranym przez Boga stara się doszukiwać okruchów zła. Najlepiej oddaje to scena, w której Noe (Russell Crowe) mówi Naameh (wspaniała Jennifer Connelly) o nieprawości, która tkwi nawet w każdym z członków rodziny. W tym momencie Aronofsky obnaża całą wizję i sedno filmu: „Noe: Wybrany przez Boga” jest konfliktem tragicznym, moralno-religijnym, który stawia pytania gdzie leżą granice posłuszeństwa. Całe dzieło jest elektryzującą walką sumienia, historią o sprawiedliwości i prawie jej wymierzania.
Darren Aronofsky nigdy nie był reżyserem wielkich widowisk, ani realistycznie efektownych obrazów. Biorąc pod uwagę pompatyczność historii, „Wybrany przez Boga” musiał jednak do nich protegować. Twórca przy współpracy z utalentowanym Matthew Libatiquem wyróżnia konkretne kadry, którymi chce zwrócić uwagę. Aronofska opowieść o metaforycznych siedmiu dniach tworzenia świata to wizualny majstersztyk, małe arcydzieło, zasługujące nawet na odrębną krótkometrażówkę. Stałym elementem wykończeniowym i odgrywającym ważną rolę w filmach reżysera są efekty dźwiękowe oraz muzyka, która powstała przy współpracy Clinta Mansella i Kronos Quartet.
Największy zarzut przeciwko „Noemu” to nieproporcjonalne rozłożenie czasu budowy arki oraz późniejszego potopu oraz jego ukazania. Możliwe, że nie wszyscy uwierzą w boskie anioły uwięzione w kamiennych olbrzymach czy dadzą się kupić efektom specjalnym. Widzowie, którzy pragną stuprocentowo rozrywkowego kina zawiodą się, bo Aronofsky jest wizjonerem, który opiera swoje dzieła na alegorycznych przesłankach. Ci zaś, będący po wrażeniem aronofskich emocjonalnych uniesień, także nie zaznają spełnienia doskonałego. Mam nadzieję, że reżyser porzuci wielkie widowiska i wróci do czterech ścian, tworząc pełnokrwisty dramat skupiony wyłącznie na emocjach oraz ludzkich interakcjach, których ukazywanie wychodzi mu najlepiej. Nie tędy droga, mistrzu.
0 komentarze :
Prześlij komentarz