Scenariusz: Craig Mazin, Todd Phillips
Produkcja: USA
Czas trwania: 100 min. (1h 40 min.)
Gatunek: komedia
Obsada:
Bradley Cooper - Phil Wenneck
Ed Helms - Stu Price
Zach Galifianakis - Alan Garner
Justin Bartha - Doug Billings
Ken Jeong - Pan Chow
John Goodman - Marshall
Todd Phillips wraca po raz trzeci (i ostatni) ze słynną produkcją ,,Kac Vegas''. Po dwóch latach doczekaliśmy się finału trylogii o członkach watahy - Phila, Stu, Douga i Alana. Seria zdobyła ogromną popularność oraz serca fanów na całym świecie swoją oryginalną konwencją. Todd Phillips po raz kolejny udowadnia, że jest mistrzem komedii i poczucia humoru. Tym razem fabuła skupia się wokół Alana, który po śmierci ojca nie jest w najlepszym stanie psychicznym. Przyjaciele chcąc mu pomóc wysyłają go do ośrodka interwencyjnego, jednak po drodze przydarzy im się niezapowiedziana wizyta niejakiego Marshalla. W całą sprawę zamieszany jest nie kto inny jak... pan Chow, przez którego bohaterowie po raz kolejny wpadli w tarapaty.
Seria ,,Kac Vegas'' zawsze miała taką samą konwencję - wyjazd kumpli do zatłoczonego miasta, duża impreza a następnie ogromny kac, którego muszą przezwyciężać aby odszukać się nawzajem. Tym razem zupełnie zmieniono losy czterech mężczyzn i zrezygnowano z motywu tytułowego kaca. Czy to źle? Myślę, że gdyby trzecia część była utrzymana w stylu poprzednich to reżyser nie porwałby tłumów do kin a sam film byłby bardzo wymęczony i schematyczny. Zastosowanie odrębnego modelu uważam za świetny pomysł i wniesienie nieco świeżości do serii.
Cieszy mnie również, że głównym bohaterem, któremu poświęcono wiele uwagi jest Alan, ponieważ ta postać jest bardzo charakterystyczna w całej serii. Podziwiam zmianę jakiej musiał dokonać Zach Galifianakis do tego filmu. Druga, oryginalna osoba to pan Chow (Ken Jeong), który swoim zachowaniem rozśmiesza chyba każdego widza. W mojej głowie ciągle tkwią słowa Chowa ,,I love cocaine'' wypowiedziane z wyczuciem w perfekcyjnym momencie. Dobrą robotę wykonał również Bradley Cooper jako Phil Wenneck (to już oficjalne, że uwielbiam tego aktora), nieco sztywny i niezwykle pasujący do roli Ed Helms jako Stu Price i epizodyczny Justin Bartha w roli Douga Billingsa.
Kac Vegas bawi nie tylko niepoprawnymi żartami, ale i zapożyczeniami. Twórcy zakpili ze słynnej sceny ze ,,Skazanych na Shawshank'', ciężarówki z drewnem z ,,Oszukać przeznaczenie'', z The Beatles i okładki ,,Abbey Road" czy z samych siebie - znowu postać Douga została lżej potraktowana. Do filmu dobrano również świetną muzykę z repertuaru m.in. Billy Joela czy Black Sabbath. Osobiście jednak wolę, gdy to pan Chow śpiewa
"I believe I can fly'' R.Kelly.
O ile dwa lata temu byłam zachwycona ,,Kac Vegas w Bangkoku'', to teraz dwójka wypada w tym zestawieniu najsłabiej. Zdecydowanie polecam najnowszą część, która choć różni się od poprzednich to nie zgubiła swojego charakterystycznego klimatu. Gdy tylko na ekranie pojawił się jeden z bohaterów miałam uśmiech od ucha do ucha, ponieważ jest to jedna z naprawdę niewielu komedii, które uwielbiam i które mnie śmieszą. Będzie ciężko rozstać się z tą sympatyczną "watahą", ale trzeba iść dalej, tak jak uczynili to nasi bohaterowie.
fajna recenzja ;)
OdpowiedzUsuń