W odsłonie recenzji klasyków, które wytyczały drogę współczesnym reżyserom, kolejnym ogniwem będzie "Psychoza". Większej części kinomaniaków tego tytułu nie trzeba dwa razy powtarzać. Nie bez powodu. Film oparty jest na powieści Roberta Blocha "Psycho" i został wyreżyserowany w 1960 r. przez Alfreda Hitchcocka. Jest to jedno z najważniejszych dzieł kinematografii wszech czasów. Reżyser znany był ze świetnie dopasowanej muzyki, niesamowitego napięcia, do którego uzyskania używał radykalnych środków. Ciekawostką może być fakt, że Hitchcock naprawdę straszył, prowokował i nękał swoich aktorów, aby sceny zostały odegrane realistycznie. Ponadto hasło przewodnie mojego bloga - "Film to życie, z którego wymazano ślady nudy" to właśnie cytat samego Hitchcocka.
Marion Crane pracuje jako sekretarka i po dokonaniu transakcji przez jej szefa, ma za zadanie wpłacić 40 tys. dolarów do banku. Kobieta oznajmia, że źle się czuje, ale obiecuje wpłacić pieniądze, a następnie wrócić do domu. Marion niespodziewanie zabiera jednak całą sumę i ucieka. Zatrzymuje się w przydrożnym "The Bates Motel", gdzie poznaje wyraźnie nią zainteresowanego Normana Batesa.
Hitchcock nie rzuca słów na wiatr, dlatego słynny cytat, że "Film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć'' idealnie pasuje do tego obrazu. Wyobrażacie sobie film, który zaczyna się kradzieżą 40 000$? W takim razie co musi dziać się później? Zagłębiając się w akcję, w powietrzu czuć zbliżające się niebezpieczeństwo i suspensowy klimat. Najbardziej niesamowitym efektem dzieła jest wprowadzona muzyka, za którą odpowiedzialny był Bernard Herrmann. Melodie stanowią główny element budowania atmosfery grozy. Przyznam szczerze, że zabierałam się za "Psychozę'" dwa razy, głównie ze względu na wycieńczenie mnie psychicznie filmowymi sztuczkami. Nie chodzi tu wcale o scenariusz, napisany przez Josepha Stefano, który sam w sobie nie jest skomplikowany. Uważam, że zbudowanie z tak prostej historii filmu, który odcisnął wyraźne piętno w historii kina, to zasługa reżysera.
Aktorzy w "Psychozie" to wisienka na torcie. Anthony Perkins w roli Normana Batesa, zagrał potworną osobowość ukrytą za maską przyzwoitego mężczyzny w sposób nadzwyczajny. Gdy widzę ostatni kadr filmu i złowrogi uśmiech, aż przechodzą mnie ciarki. Janet Leigh w swojej kreacji Marion Crane zachwyca, a jej przerażona twarz pod prysznicem już na zawsze pozostanie wizytówką filmu.
Najbardziej fascynuje mnie ponadczasowość dzieła, to niewiarygodne, ale ten obraz po ponad pięćdziesięciu latach wciąż robi duże wrażenie. 1. marca 2013 r. w Polsce odbyła się premiera filmu biograficznego o reżyserze - "Hitchcock", za którego odpowiedzialny jest Sacha Gervasi. W głównego bohatera wciela się Anthony Hopkins, a akcja toczy się w roku 1959, w czasie kręcenia recenzowanej przeze mnie tutaj "Psychozy''. Wszystkich zainteresowanych osobą Alfreda Hitchcocka zapraszam do kin, niech ten seans będzie uzupełnieniem lekcji o twórczości tego niesamowitego artysty.
Naprawdę wielki szacunek dla Ciebie za powrót do tak dobrych klasyków! Świetna recenzja!
OdpowiedzUsuńBardzo dobra recenzja, oby więcej takich klasyków: ))))
OdpowiedzUsuńBaaardzo dobra recenzja, naprawdę nie wiele zdradza, lecz bardzoo zachęca do oglądnięcia. Sama się skusiłam do zobaczenia i nie żałowałam! Emocje gwarantowane!:D
OdpowiedzUsuńPiękny film, świetna recenzja, dzięki niej przypomniał mi się ten film i nie mogłam się oprzeć żeby zobaczyć go jeszcze raz!
OdpowiedzUsuńZgadzam się z treścią recenzji. Minęło wiele lat od czasu kiedy widziałem ten film po raz pierwszy i wciąż robi na mnie wielkie wrażenie. Wspaniały pomysł, jeszcze lepsza realizacja. Doskonała, muzyka, gra aktorska i hitchcockowski suspens, jednym słowem klasyka klasyki, a że obecne małolaty tego nie ogarniają... Takie czasy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Wojtek