Nowy film w reżyserii Scotta Hicksa, to kolejna z ekranizacji książek Nicholasa Sparksa. Po ,,Liście w butelce", ,,Szkole uczuć", ,,Pamiętniku", ,,Nocy w Rodanthe", ,,I wciąż ją kocham" oraz ,,Ostatniej piosence" przyszła pora na ,,Szczęściarza''. Sparks znany jest jako romantyczny wizjoner, a po jego powieści sięgają filmowcy, gdyż są one dla nich - jak widać - niemałą inspiracją.
Akcja filmu toczy się w małym miasteczku Hampton. Odwiedza je niejaki Logan Thibault, szukając kobiety ze zdjęcia, która jak twierdzi, niejednokrotnie uratowała mu życie podczas misji w Iraku. Okazuje się, że kobieta z talizmanu szczęścia nazywa się Beth, jest rozwódką i ma dziesięcioletniego synka o imieniu Ben. Logan zatrudnia się w schronisku dla psów, które prowadzi i ma nadzieje zbliżyć się do Beth. Mężczyzna będzie musiał sobie poradzić nie tylko z trudno dostępną dziewczyną, lecz także jej mężem Keithem, zastępcą szeryfa, który nie do końca pogodził się z odejściem żony i rozpadem rodziny.
Film oferował nam wiele dramatycznych scen. Zaliczyć do nich możemy choćby wspomnienia Logana z wojny czy Beth, która nadal nie poradziła sobie ze śmiercią brata - Drake'a. Innym wydarzeniem, które powinno być tragedią, odbiło się bez żadnego huku na głównej bohaterce. Bardzo uraziła mnie jej postawa wobec trudnej sytuacji związanej z jej byłym mężem. Zraził mnie w filmie brak rozwijającej się, kwitnącej więzi, zastąpił ją za to nagły wybuch emocji i żądzy. Irytował mnie wątek zazdrosnego Keitha, który był ważny dla filmu ale bardzo mocno okrojony. Nie wierzę też w historię jakoby nasz bohater przeszedł pieszo cały kraj, aby odnaleźć swoją wybrankę. Są jednak pozytywne aspekty, które warto tutaj uwzględnić. Do takich na pewno należą namiętne i - warto podkreślić - piękne ujęcia naszych bohaterów podczas miłosnych uniesień. Jeśli już wspominam o ujęciach to idąc za ciosem, rzecz, która zdobyła moje serce w tym filmie to kadry. Uważam, że scenerie mają niesamowity klimat oraz kolorystykę, w których każdy się zakocha od pierwszego wejrzenia. Myślę, że były to najpiękniejsze kadry jakie miałam okazję ujrzeć podczas seansu. Świetnie wpasowała się w tło muzyka, za którą odpowiadają Mark Isham i Hal Lindes, co również działa na korzyść tego dzieła.
Dobrze spisali się aktorzy, szczególnym przełomem była kreacja Zacka Efrona, znanego dotychczas głównie z roli Troya w disneyowskiej serii ,,High School Musical''. Zack ciekawie odegrał Logana i myślę, że jest to jego najlepsza rola. Zapuścił brodę, co dodało mu wizualnie kilku lat, widać jak bardzo stara się zerwać z wizerunkiem ulizanego gogusia. Niestety w kilku ujęciach broda nie zadziałała, a jego męskość wydawała się śmieszna, gdyż wyglądał w nich jak piętnastolatek. Taylor Schilling (Beth) starała się jednak ratować sytuację, więc plama została zatuszowana. Co do kreacji Taylor nie mam większych obiekcji. Krótko mówiąc była naturalna, urocza i czarująca. Blythe Danner w roli drugoplanowej Nany przypadła mi do gustu, szczególnie jej pewność siebie, chociaż wydawać by się mogło, że wątek został poruszony, ale nie do końca wykorzystany. Jay R. Ferguson wcielił się w Keitha, postać, która obserwuje wszystko, pojawia się dość często, ale tak naprawdę... nic o niej nie wiemy.
Niestety nie nawiązuję do wydarzeń z książki, ponieważ nie miałam możliwości jej przeczytać, ale myślę, że sięgnę po nią i się nie zawiodę, gdyż powieści Sparksa zawsze działają na mnie jak wyciskacz łez. Co jeszcze tyczy się filmu, sam obraz mnie nie wzruszył. Troszkę na siłę starano się zbudować dramatyczne sytuacje, jednak na mnie nie podziałały. Wszystko zależy od mentalności i wrażliwości. Polecam jednak ten dramat na nadchodzące melancholijne, jesienne wieczory.
Recenzja jest wspaniała, byłam na tym w kinie i naprawdę film nie urzekł, lecz zgodzę się tutaj z Tobą Aneto, że Zack w niektórych momentach właśnie zawodził. Najlepsza recenzja jaką czytalam
OdpowiedzUsuńJedna z twoich lepszych recenzji ;)
OdpowiedzUsuńJak najbardziej zgadzam się z przedmówcami wyśmienita recenzja!:)
OdpowiedzUsuń