piątek, 14 września 2012

,,Pamięć absolutna'' to nowy film Lena Wisemana, który gości w repertuarach kin i wzbudza wielkie emocje. Tytuł bowiem wydaje się być znany - i taki jest, ponieważ ,,Total Recall'' to remake filmu z 1990r., którego reżyserem był Paul Verhoeven, a główną rolę zagrał znany kulturysta Arnold Schwarzenegger. Cała historia zaczerpnięta została z opowiadania ,,Przypomnimy to pani hurtowo'' Philipa K.Dicka.

Akcja filmu toczy się w przyszłości, kiedy prawie cała Ziemia została skażona, a życie toczy się tylko na dwóch obszarach: Zjednoczonej Federacji Brytyjskiej i Kolonii. Obraz opowiada o Douglasie Quaidze, którego od dłuższego czasu dręczą koszmary. Postanawia więc udać się do firmy, oferującej spełnienia marzeń oraz realne wspomnienia. Podczas zabiegu okaże się, że mężczyzna jest tajnym szpiegiem, jednego z mocarstw. Problemem bohatera będzie jednak jego tożsamość. Kim jest? Dla kogo pracuje? Kto jest odpowiedzialny za jego aktualny stan pamięci?

,,Pamięć absolutna'' to bardzo widowiskowe, oferujące efektywne strzelaniny kino. Świat przedstawiony różni się od oryginału, akcja toczy się na Ziemi, a nie na Marsie, co jest atutem, ponieważ bardziej przemawia do mnie ta wersja. Poza tą dość znaczącą różnicą, pracy nad tym filmem nie było zbyt wiele, zastosowano głównie mały lifting całości. Wiele scen wyjęto wręcz z pierwotnej wersji (choćby sławna strzelanina Arnolda z Sharon Stone), nie wspominając o skopiowanych dialogach, które brzmiały wręcz jak cytaty. Twórcy próbując zrobić coś indywidualnego, dokonali kilku wpadek. Nie zrozumiałam w jaki sposób główni bohaterowie w końcówce filmu utrzymywali się na zewnątrz statku, który gnał z ogromną prędkością przez jądro Ziemi. Wygląda również na to, że ludzie z przyszłości są bardziej odporni na spadanie z dużych wysokości, wpadaniu w szkło, wybuchach ognia i wychodzenia z nich bez szwanku. 

Humoru raczej zabrakło, wynagrodzono nam to naprawdę dynamiczną, hipnotyzującą akcją. Będąc w kinie nie można odwrócić wzroku od ekranu nawet na chwilę! Już od początku wszystko dzieje się szybko i takie tempo towarzyszy nam aż do ostatniej minuty. Wspominając o początku, warto zwrócić uwagę na pierwsze ujęcia. Świetne kadry, bardzo umiejętne zastosowanie świateł - piorunujące wrażenie. Nie zabrakło również hitu z pierwotnej wersji czyli kobiety z trzema piersiami. Pozytywnym akcentem okazała się scena kiedy Quaid jest manipulowany przez bliskich. Pominę fakt, że identycznie odegrano tę scenę jak w oryginalnej wersji, ale po raz kolejny mi zaimponowała. Mogliśmy poczuć dylemat bohatera, utożsamić się z nim i pytaniem: Czy to jest sen? A może rzeczywistość? Wykonanie całego filmu jest dużo lepsze niż oryginału, głównie dzięki postępom technicznym, które urozmaiciły obraz w bardziej realistyczne wizje przyszłości.

Najgłośniejsze i najczęściej zadawane pytanie wiąże się z aktorem, który odgrywa główną rolę - Colinem Farrellem. Wiele osób jest zawiedzionych obsadzeniem Colina w roli twardziela, za jakiego uważany jest Arnold w kreacji Quaida (i nie tylko). Przyznam się, że Farrell imponuje mi swoją grą aktorską. Nie potrzeba mu dodatkowej muskulatury, by wyglądać męsko i odważnie, ponieważ potrafi wcielić się w każdą rolę bardzo dokładnie, tak jak było choćby w równie znanych ,,Niepokonanych''. Wątpliwości rodzą się w mojej głowie czy aby na pewno głównego bohatera nie zepchnięto trochę na drugi plan, za efektami. 
Równie przyzwoicie Kate Beckinsale odegrała żonę Quaida - Lori. Pewna siebie, odważna a może nawet trochę zazdrosna przyciągała wzrok nie tylko urodą i bieganiem w szpilkach. W porównaniu z resztą obsady Jessica Biel wypadła dość blado. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ta aktorka nie ma w sobie charyzmy, a jej kreacje są w stylu ,,obejrzeć, zapomnieć''.

Pragnę zwrócić uwagę na efekty, szczególnie użyte przy tworzeniu miasta - idealnie oddano ciasnotę w jakiej żyli mieszkańcy. Postarano się również o nastrojową muzykę, dopełniającą całość. Podsumowując, pragnę was uprzedzić, że jeżeli oglądaliście ,,Pamięć absolutną'' z '90r. większość scen nie będzie dla was dużym zaskoczeniem, z wyjątkiem delikatnie odmienionej akcji. W filmie pojawiają się także akcenty z ,,Incepcji'', ,,Tożsamości Bourne'a'' a nawet ,,Matrixa''.

Starano się, ale odgrzewanie starych klasyków, w szczególności ze skopiowanymi dialogami, kole w oczy. Jako niezależne, rozrywkowe sci-fi sprawdziłoby się na ekranach, moja ocena byłaby dużo wyższa, ze względu na akcję. Niestety, ładne obrazki nie zmydliły mi oczu. Film ma być dobrowolnym owocem czyjejś pracy, ciekawego pomysłu i przeżyć, a nie na siłę odtworzoną historią. W wytworzenie tego obrazu za mało włożono serca i ducha, co jest niezbędne by zrealizować przekonujące i godne zapamiętania kino.


3 komentarze :

  1. Po prostu wspaniała recenzja, widać, że się do niej przyłożyłaś i nawet zobaczyłaś wcześniejszą oryginalną wersję, bardzo dobrze napisana recenzja oby tak dalej. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Recenzja wyśmienita, zgadzam się z twoją opinią.:)Wystrój bloga również znakomity.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przy najnowszym Dredd ten film wypada słabo - wręcz dramatycznie źle. Brytyjczycy potrafią jednak zrobić bezkompromisowe kino rozrywkowe....

    OdpowiedzUsuń