sobota, 21 czerwca 2014

Reżyseria: Ryan Murphy
Scenariusz: Larry Kramer
Produkcja: USA (2014)
Czas trwania: 133 min (2 h 13 min)
Gatunek: dramat

Obsada:
Mark Ruffalo - Ned Weeks
Matt Bomer - Felix Turner
Julia Roberts - Emma Brookner
Jim Parsons - Tommy Boatwright
Taylor Kitsch - Bruce Niles


Podczas przygotowywania tekstu o czerwcowej odsłonie kinowych premier, mojej uwadze umknęła telewizyjna produkcja HBO, "Odruch serca". Reżyserowana przez Ryana Murphy'ego, twórcę (melo)dramatu z Julią Roberts ("Jedz, módl się, kochaj") i serialowych hitów, takich jak "American Horror Story" czy "Glee", opiera się na autobiograficznej sztuce Larry'ego Kramera "The Normal Heart". Murphy przedstawi historię Neda Weeksa, który będzie walczył o zwrócenie uwagi na problem HIV i AIDS wśród osób homoseksualnych. Jego agresywna walka o atencję spotka się z niezadowoleniem ze strony bliskich.


Powszechnie wiadomo, że HBO znane jest najbardziej ze swoich znakomitych produkcji serialowych (choćby starsza "Rodzina Soprano" i nowa "Gra o tron"). Poza wkładem w seriale, dorzuca swoje trzy grosze do świata filmu, ostatni "Wielki Liberace" masowo pochłonął nagrody Emmy i otrzymał dwa Złote Globy. "Odruch serca" może nie zdobędzie serc krytyków, ale na pewno spodoba się widowni. "The Normal Heart" unika bycia filmową telenowelą, z którą zazwyczaj kojarzy się tego typu produkcje. Zwracam na to uwagę, aby pokazać swój podziw nad tym, jak mistrzowsko Murphy balansuje między jednostajnym, telewizyjnym tasiemcem, a pełnym zwrotów akcji dziełem filmowym. Najciekawsze jest jednak to, że ten balans opiera się na syntezie obu: w oprawie drugiego, podaje pierwsze. Czyni to przez tak ukochaną przeze mnie emocjonalność, której dawka nieustannie rośnie podczas seansu.


Oprócz świadomości, że autor sztuki opierał się na własnych przeżyciach, autentyczności dodaje fakt, że w sprawie, o którą walczy film, stoją aktorzy filmowi. Przyznanie roli Mattowi Bomerowi ("Białe kołnierzyki") czy Jimowi Parsonsowi ("Teoria wielkiego podrywu"), którzy są zadeklarowanymi gejami podnosi rangę wiarygodności dzieła. Proteguje też w pewien sposób do apelu społecznego, mającego na celu zwrócenie uwagi na nietolerancję osób homoseksualnych. Pozostała część obsady aktorskiej też sprawia wrażenie oddanych sprawie, a dla każdego zostawiono duże pole do zawodowego popisu. Niekontrolowanymi wybuchami emocji zachwyca (dotąd przecież niezbyt doceniany na tym polu) Mark Ruffalo i cięta Julia Roberts na wózku inwalidzkim. Całość cechuje owa ciętość, brak przyjętej poprawności i przekoloryzowanej rzeczywistości. Nikogo się tutaj nie wybiela, bo przecież każdy popełnia błędy, nawet w sprawie, w której walczy.


O „Odruchu serca” w kwestiach czysto technicznych niewiele można napisać. O jego fabularnych strukturach także. To jeden z tych filmów, które nie zwracają uwagi muzyką czy genialnymi zdjęciami, a doskonałością współpracy scenarzysty i aktorów. W ten sposób rodzą się takie perełki, które porażają szczerością. Ażeby jedną z takich przyjąć, trzeba się wykazać otwartością i zrozumieniem. „Odruch serca” nie jest przecież pretensjonalną rozprawą o tym kto ma prawo do miłości, ale o tym, że każdy ma prawo do życia i jednakowego traktowania w razie jego zagrożenia, bez względu na to kogo kocha.


0 komentarze :

Prześlij komentarz