poniedziałek, 9 czerwca 2014

Reżyseria: Robert Stromberg
Scenariusz: Linda Woolverton
Produkcja: USA (2014)
Czas trwania: 97 min (1 h 37 min)
Gatunek: familijny, fantasy

Obsada:
Angelina Jolie - Diabolina
Elle Fanning - Aurora
Sam Riley - Diaval
Sharlto Copley - Stefan
Imelda Staunton - Knotgrass

Na ten film czekałam od dawna, jego losy pilnie śledziłam, bo moją uwagę przyciągała nie tyle postać Angeliny Jolie, co Roberta Stromberga. Obraz mimo otwarcia w zaledwie 47. krajach świata przyjął się imponująco, bo jego obecne wpływy wynoszą ponad 100 mln dolarów. Debiutujący reżyser, dotychczas świetny scenograf "Avatara", "Alicji w Krainie Czarów" oraz "Oza Wielkiego i Potężnego", podjął się realizacji kultowej baśni o Śpiącej Królewnie. W centrum swojej opowieści zamiast Aurory postawił Diabolinę, niegdyś dobrą wróżkę, która wyrosła na okrutną czarownicę.


Pomysł ukazania historii złej Maleficent (proszę, pozwólcie...), z perspektywy jej dorastania, życiowych doświadczeń, od razu przypadł mi do gustu. To taki mały fenomen pośród ekranizowanych baśni we współczesnym kinie, gdzie historia o prawdziwej miłości staje się w większości historią zła. Mała, urocza i skrzydlata Maleficent, z wymalowaną na twarzy i przysługującą tylko dzieciom niewinnością, żyjąca w magicznej Kniei zaczyna powoli dorastać. Zbiera nastoletnie, niekoniecznie pozytywne doświadczenia (jaka uniwersalna historia!), przez które jej czyste i gorące serce staje się zimne jak lód. Kiełkuje w niej zło i później jako dorosła, skrzywdzona i pewna siebie kobieta szuka okazji do zemsty. Otóż "Czarownica" pokazuje, że zło nie bierze się znikąd, że jego geneza jest jeszcze okrutniejsza niż późniejsza zemsta i ma przede wszystkim zaraźliwą moc nienawiści.



W tej - z pozoru - bardzo oryginalnej opowieści, szybko i łatwo daje się poznać disneyowską część rzeczywistości. Początek z nieśpiesznym rozwijaniem akcji kreuje się na gorzką historię, jednak im bliżej końca, tym więcej lukru pojawia się na oprawie tego filmowego tortu. Apogeum (i początek?) tych słodkości przypada na czas dorastania Aurory w Kniei, kiedy Elle Fanning poraża szerokością i bielą swojego uśmiechu. Kontrastem jest ciche oko całej historii, Maleficent, czyli z kuszącą czerwienią ust, soczewkami, rogami, dźwięcznym akcentem i czasem uroczymi, karykaturalnymi zachowaniami, Angelina Jolie. Najsłabszymi aktorskimi kreacjami okazały się żałosne trzy wróżki (Imelda Staunton, Juno Temple, Lesley Manville), których dorosłe postaci na ekranie są wprost nie do zniesienia. Nad dopieszczeniem i stylizowaniem nasyconego świata Kniei oraz mroków opuszczonej krainy musiał czuwać, oscarowy w swoim fachu, Robert Stromberg, aby nie zawieść wrażliwego oka widza.


"Czarownica" oprócz wizualnych atutów, zachwyca mnie przede wszystkim historią. Opowieścią o kobiecie majestatycznej, którą zranione serce poprowadziło ścieżką zła do destrukcyjnej potęgi. Na szczęście Stromberg mimo wszechobecnej żałości stara się odnaleźć kilka pęknięć w murze serca Maleficent. Ta disneyowska sztampowość w połączeniu i kontraście z wizerunkiem kobiety nieszczęśliwej ma swój styl. "Czarownica" czaruje przede wszystkim znaną z baśni uniwersalnością, która cicho pobrzmiewa w mojej głowie, że przecież wszystkie kobiety mają moc, ale tylko zranione wiedzą, jak tej mocy użyć.


1 komentarze :