środa, 14 maja 2014

Reżyseria: Xavier Dolan
Scenariusz: Xavier Dolan
Produkcja: Francja, Kanada (2013)
Czas trwania: 95 min (1 h 35 min)
Gatunek: thriller, psychologiczny

Obsada:
Xavier Dolan - Tom
Pierre-Yves Cardinal - Francis
Lise Roy - Agathe
Evelyne Brochu - Sara


Xavier Dolan, jako reżyser zadebiutował pięć lat temu i mimo bardzo młodego wieku, udało mu się przebić na międzynarodowej scenie offowej. Jego osoba, jak i debiut wzbudzają ogromne emocje wśród widzów oraz krytyków, dzięki oryginalnemu stylowi, który wykreował na podstawie swojego życia prywatnego i intensywnych przeżyć. "Tom" jest czwartą pozycją w filmografii Kanadyjczyka i opiera się na sztuce Michela Marac Boucharda "Tom at the Farm". Film opowiada historię tytułowego bohatera, który przyjeżdża na prowincję, do rodziców zmarłego kochanka, aby wziąć udział w jego pogrzebie. 


Dolan znacznie odchodzi od melodramatycznych ścieżek, tracąc po drodze wszystkie oblicza miłości, które dotąd w sobie nosił i do których nas przyzwyczaił. Na początku poruszał toksyczno-bezgraniczną miłością do matki, apogeum romantycznego klimatu przypadło na - moje ulubione dzieło Kanadyjczyka - "Wyśnione miłości", a później w "Na zawsze Laurence", Dolan pytał o to, czy kochamy sercem czy oczami. Teraz młody reżyser stara się rozliczyć, tak jakby chylił swoją karierę reżyserską ku końcowi, uśmiercając swoją miłość. Wchodzi w kino intrygi, z którą nota bene dobrze sobie radzi. Pojawia się jednak problem polegający na tym, że w budowaniu wizji nowego świata pozostaje rysa i wspomnienie dawnej emocjonalności, która wymyka się spod kontroli i chyba nawet nieświadomie lekko psuje zamierzenia nowego Dolana.

Reżyser porzuca w "Tomie" także miejski lifestyle i przenosi się na prowincję, aby dosadnie zaakcentować zaściankowość mieszkających i dać się jej ponieść. Na fali (zerowej) tęsknoty, pustki i apatii daje się zdominować przez sado-masochistycznego Francisa. I choć postawę tego bohatera cechuje brutalność, Dolan nawet w niej szuka elektryzującej zmysłowości, która daje się poznać przez zbyt bliskie spojrzenia, ciepłe oddechy i mrowienie na karku. Definiowanie przez niego erotyczności zawsze miało osobliwy charakter, dotychczas udawało mu się to subtelnie i wyrafinowanie, teraz jednak mieszanka tych składników nie smakuje tak wysublimowanie. Zarys psychologiczny obu postaci, zarówno Toma, jak i Francisa nie zagłębia w widzu tajemniczości, a jedynie rozsiewa niewiedzę i stałą niepewność, dlatego Dolan dobrze radzi sobie w nowych klimatach. Mnie jednak nie przekonuje taki sposób prowadzenia intrygi, której brakuje prawdziwego dreszczyku i niszczącej umysł, jeszcze mocniejszej, fanatyczno-obsesyjnej atmosfery. 


Dolan nie zrezygnował, a raczej pogłębił swoje zamiłowanie do surowego i chłodnego minimalizmu kadrów, a także klimatycznej muzyki w tle. Tyle zostało z mojego Xaviera Dolana. Wolę kiedy ten Kanadyjczyk zapełnia ekran całą swoją młodzieńczą, niestabilną emocjonalnością, która jest tak po prostu piękna. "Tom" brzmi jak reżyserska emerytura, która przecież mu nie grozi. Czuję jednak, że Dolan potrzebował tego dzieła dla zaspokojenia swoich fascynacji i artystycznych wizji. Nie czuję się zawiedziona, nie uważam też "Toma" za film zbędny i niepotrzebny. Myślę, że to po prostu tylko krótka nić nieporozumienia w naszej relacji i - mam nadzieję - długiej, filmowej podróży. 


0 komentarze :

Prześlij komentarz