Scenariusz: Christopher Yost, Christopher Markus, Stephen McFeely
Produkcja: USA
Czas trwania: 112 min. (1 h 52 min)
Gatunek: fantasy, przygodowy
Obsada:
Chris Hemsworth - Thor
Natalie Portman - Jane Foster
Tom Hiddleston - Loki
Anthony Hopkins - Odyn
Christopher Eccleston - Malekith
MARVEL nie próżnuje. Po dużym sukcesie kasowym bardzo przeciętnego "Thora" z 2011 roku, Disney wyprodukował kontynuację "Thor: Mroczny Świat". Reklama zapewniła filmowi duży rozgłos i mówi się już, że Thor pociągnie za sobą tłumy do kin. Druga część opowiada o kolejnych przygodach superbohatera z Asgardu, który pragnie przywrócić porządek we wszechświecie. Pokój zakłóci rasa Mrocznych Elfów z Malekithem na czele, którzy będą chcieli zdobyć tajemniczą moc - Eter i pogrążyć cały kosmos w ciemności.
Seans "Thora: Mroczny Świat" wybrałam tylko dlatego, że obecność superbohaterów w popkulturze niesamowicie mnie fascynuje i inspiruje. Spodziewałam się przeciętnej papki filmowej pokroju "Kapitana Ameryki" czy poziomu poprzedniej części "Thora". Wbrew przypuszczeniom bardzo pozytywnie się zaskoczyłam. Ekipa współtworząca pierwszą odsłonę została wymieniona, co uznaję za przyczynę sukcesu najnowszej części. Za przeciętność "Thora" winię scenarzystów, którzy spłycili postać superbohatera i stworzyli bajkę dla dzieci. Wydaje się również, że Joss Whedon przygotowując "Thora" myślami był już przy "Avengersach", z którymi poradził sobie za to wyśmienicie. "Mroczny Świat" wyreżyserował Alan Taylor mający na koncie współtworzenie takich serialów jak "Gra o tron", "Zakazane Imperium", "Mad Men", "Zagubieni" czy... "Seks w wielkim mieście". Stephen McFeely i Christopher Markus pisali scenariusze m.in. do wszystkich odsłon "Opowieści z Narnii".
"Thor: Mroczny Świat" zaskakuje tempem akcji. Film jest świetnie rozplanowany, przemyślany i potrafi budować emocje oraz dawkować je w odpowiednich proporcjach. Bardzo dobrze balansuje między dwoma światami - Ziemią i Asgardem, tak, aby utrzymać spójność wydarzeń. Postawiono również na "masowy" humor i dowcipy, które wywołają uśmiech na twarzy każdego widza. Film bywa ironiczny oraz komiczny, szczególnie sceny spaceru Thora z Lokim, kiedy ten zamienia się w Kapitana Amerykę i przedrzeźnia ziemskiego superbohatera. Wieszanie Mjolnira w szafie, przejażdżka metrem czy docinki Lokiego sprawiają, że ludzie na sali kinowej pękają ze śmiechu. Dla utrzymania równowagi, twórcy postawili na mrok. Nie mogę się nadziwić nad tym, jak płynne są przejścia między humorystycznymi akcentami, a klimatem grozy. Postać Malekitha jest bardzo tajemnicza i charyzmatyczna, natomiast armia Mrocznych Elfów przypomina mi... słynnych kitowców z Power Rangers. Klimat filmu tworzą piękne zdjęcia Kramera Morgenthau'a, które wraz z idealnie dobraną muzyką Briana Tylera w tle, łączą skrajne emocje. Do gustu przypadły mi także kostiumy będące ważną częścią filmu ukazującego różne od siebie światy i kultury.
Absolutnie nie żałuję seansu "Thora: Mrocznego Świata", który pozwolił mi się zrelaksować i po prostu dobrze bawić bez zbędnej patetyczności, jaką możemy zaobserwować w pozostałych filmach o superbohaterach. Mimo tego, że postać Thora nigdy nie obrośnie takim kultem jak Batman, to mimo wszystko stara się i walczy o wyróżnienie. Cieszę się, że "Mroczny Świat" stworzono bez powielania schematów i szukania inspiracji w innych filmach o podobnej tematyce. Otwarte zakończenie, aż prosi się o kontynuację, której najprawdopodobniej doczekamy się niebawem. Zaskoczono mnie, więc czekam na więcej. 1:1, drogi Thorze.
Cudowny film, Thor najprzystojniejszy ze wszystkich! Uwielbiam! ;p
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja MC, zgadzam się z Tobą w 100% i jak już myślę się domyśliłaś (po mojej wiadomości dotyczącej sceny po napisach) na następną część wystarczy tylko czekać :D
OdpowiedzUsuń