sobota, 16 listopada 2013

Reżyseria: Andrzej Wajda
Scenariusz: Janusz Głowacki
Produkcja: Polska (2013)
Czas trwania: 127 min (2 h 7 min)
Gatunek: biograficzny, dramat

Obsada:
Robert Więckiewicz - Lech Wałęsa
Agnieszka Grochowska - Danuta Wałęsa
Maria Rosaria Omaggio - Oriana Fallaci
Zbigniew Zamachowski - Nawiślak
Cezary Kosiński - Majchrzak

 Andrzej Wajda to jeden z naszych najlepszych polskich reżyserów, który lubuje się w tematyce historycznej. Nie inaczej ma się jego najnowszy film - "Wałęsa. Człowiek z nadziei". Na pewno jest to jedna z najbardziej wyczekiwanych polskich premier ostatnich lat. Dzieło o założycielu "Solidarności" zostało docenione przez krytyków i już zdobywa pierwsze sukcesy. "Wałęsa. Człowiek z nadziei" to polska propozycja do nominacji do Oscara w kategorii "Najlepszy film nieanglojęzyczny". Film opowiada historię NSZZ Solidarności, Lecha Wałęsy, a także jego drogi do stania się żywą legendą państwa polskiego.


 Scenariusz Janusza Głowackiego jest równy i pierwszorzędnie napisany. "Wałęsa" jest dokładnie podzielony na podrozdziały, które ukazują kolejne etapy z życia i kariery Lecha Wałęsy. Film nawet na moment nie pozwala nam się zgubić, ale mimo to nie stosuje żadnych (i zbędnych) uproszczeń. Kolejne wydarzenia oddzielane są przez wtrącenia z wywiadu z Orianą Fallaci, podczas którego główny bohater wspomina swoje życie. Nie byłoby w tym scenariuszu nic nadzwyczajnego, gdyby nie elementy humorystyczne. Wdrążenie wątków z wyraźną ironią, szczyptą odwagi i ciętym językiem nadały oprawę dziełu.


 Wajda to klasa. Wajda to profesjonalista. I widać to w każdym kadrze filmu. Wszystkie sceny są dokładnie przemyślane, a miejsca i klimat odwzorowane. Postarano się nawet o tak błahy szczegół jak wydanie Trybuny Ludu, czytane w tle przez pasażera tramwaju. Scenografia i kostiumy zasługują tutaj na - w pełni uzasadnione - wyróżnienie. Zdjęcia Pawła Edelmana, wspaniałego polskiego operatora, wprowadzają idealnie w czasy PRL-u. Użyto również bardzo ciekawych eksperymentów kolorystycznych. Kadry naśladują wręcz starsze odpowiedniki, szczególnie zdjęcia w wersji B&W. Kolejne przeskoki w kolor są jednak stonowane i nie drażnią oka oraz nie mają negatywnego wpływu na odbiór filmu. W tle brzmią tylko utwory polskie, nawiązujące do sytuacji na obrazie dające podwójny oraz spójny przekaz. Hymnem filmu jest kultowa piosenka "Kocham wolność", która banalnie-niebanalnie wpisuje się w klimat całego "Wałęsy".


 Robert Więckiewicz to przysłowiowa wisienka na torcie. Aktor z "W ciemności" naprawdę przygotował się do swojej roli. Zabawne może wydawać się naśladowanie charakterystycznego akcentu Wałęsy, jednak świadczy on o umiejętnościach Więckiewicza. Aktor dopracował także gesty i mowę ciała, dzięki czemu możemy zaobserwować, że postać znaczy wiele dla samego odtwórcy. Odetchnęłam z ulgą, kiedy zdałam sobie sprawę, że Wałęsa nie jest w tym filmie idealizowany. Wręcz przeciwnie. Podkreślono wszystkie cechy świadczące o jego niskim wykształceniu, a jego postać jest mocno zadufana. Mam dziwne wrażenie, że odjęto mu w ten sposób odrobinę szacunku. Zawiodłam się jednak na Agnieszce Grochowskiej. Nie chodzi tu wcale o odwzorowanie postaci, a zwykły brak naturalności. W prawie wszystkich kwestiach brzmi sztucznie. Na ekranie przewijają się także postacie odgrywane przez Zbigniewa Zamachowskiego, Cezarego Kosińskiego, a także Mirosława Bakę.


 Seans "Wałęsy" polecam głównie młodszym widzom, którym historia w wersji książkowej idzie opornie. Film w swojej prostocie ma pewien urok, niestety zawiodłam się na ogólnym odbiorze dzieła. Zabrakło (nie, nie dramatyzmu...) refleksji. Choć bardzo tego nie chcę, film tonie powoli w zakamarkach mojej pamięci. Pocieszający jest jednak fakt, że "Wałęsa" reprezentuje nasz kraj w walce o Oscara i w porównaniu do zeszłorocznego kandydata ma duże szanse na nominację. Czy jest to film oscarowy? Nie wiem. Wiem jednak, że jest to pozycja, która nie przyniesie nam wstydu za granicą. O zyski z produkcji nie musimy się martwić. "Spoko, szkoły przyjdą".


0 komentarze :

Prześlij komentarz