środa, 12 grudnia 2012

"Miłość" to nowy film cenionego przeze mnie, austriackiego reżysera, Michaela Hanekego. Ten prosty tytuł doceniono m.in. na festiwalu w Cannes, gdzie twórca odebrał Złotą Palmę za "Najlepszy Film", czy Oscara za "Najlepszy Film Nieanglojęzyczny" w Dolby Theatre. Dzieło można podziwiać za niejednoznaczność, prostotę i skromność, którymi można określić samo uczucie, które nadano w tytule obrazu. Czym jest miłość według Hanekego?

Film otwiera scena, która nie zostawia wątpliwości co do tego, jaki będzie koniec tej historii. Do mieszkania wkraczają strażacy, gdzie odnajdują zwłoki kobiety. W tym momencie scena zostaje przerwana i akcja przenosi się do sali koncertowej. Widzowie czekający na występ, zupełnie jak odzwierciedlenie nas, wyczekujących widowiska. Gdy pokaz zostaje zakończony, do domu wraca stare małżeństwo - Anna, w tej roli cudowna Emmanuelle Riva i Georges, wybitny aktor Jean-Louis Trintignant. Emeryci niegdyś byli nauczycielami muzyki, teraz prowadzą ustabilizowane życie - chodzą na koncerty i czytają książki. Pewnego dnia, przy śniadaniu kobieta traci na chwilę kontakt z rzeczywistością, milczy. Okazuje się, że miała udar i trafia do szpitala, gdzie jedyną szansą na wyzdrowienie jest operacja. Niestety, wystąpiły komplikacje i Anna wraca do domu na wózku. Stopniowo jej stan się pogarsza - sparaliżowana prawa strona ciała, utrata zdolności mowy. Wszystkie te rzeczy wprawiają kobietę w zakłopotanie. Czuć jednak niesamowitą więź pomiędzy Anną i Georgesem. Sposób zachowania, mówienia, wzajemny szacunek wzbudza nostalgiczne pragnienie prawdziwej miłości. Idealnie oddaje to scena, w której mężczyzna pomaga żonie wstać z wózka, następuje wtedy kilkusekundowa cisza - napięcie, iskrzenie między bohaterami. Poza miłością występują też coraz częstsze wybuchy złości ze strony Georgesa podczas usilnych starań nakarmienia żony. Ta jednak odmawia, na co mężczyzna reaguje wybuchami gniewu, który wydaje się krzyczeć z ekranu: "Dlaczego mi to robisz?", "Czemu przestałaś walczyć?". Wygląda to na odreagowanie bezsilności wobec choroby, z którą psychicznie nie potrafi sobie poradzić.

W filmie nie brakuje także symboliki, choćby zwykłego gołębia, którego niektórzy uważają za tandetny i oklepany chwyt. Ptak ma kluczowe znaczenie dla całej historii. To zwierzę zazwyczaj kojarzy się z wolnością, często także z miłością i czystością. Drugie spotkanie, polowanie na gołębia, to jedna z najpiękniejszych scen w filmie. Po tym kadrze, widać jak mężczyzna pisze list, w którym informuje, że teraz naprawdę wypuścił go na wolność i zakończył jego cierpienie. O ile ma to wydźwięk raczej pozytywny, Haneke zamienia go później z metaforycznego na życiowy i brutalny.

Akcja toczy się w jednym, ciasnym mieszkaniu, gdzie występuje dwójka bohaterów i epizody w postaci córki Evy, sąsiadów, byłego ucznia gry na pianinie Alexandre czy pielęgniarek. Tak skromna dekoracja nie męczy, uczucia i emocje rozświetlają każde pomieszczenie, a postacie hipnotyzują. Piękne i równie drażniące są charakterystyczne dla filmu przedłużenia - ukazanie czynności od początku do końca, jak rehabilitacja w domu czy obcinanie kwiatów - reżyser bawi się z widzem, jakby nie martwiąc się o ekranowy czas. Pojawia się także obawa przed starością, chorobą, dlatego nie jest to ani przyjemne, ani łatwe w odbiorze dzieło. 

Co najważniejsze - Haneke nie narzuca widzowi własnej wizji. Miejsca na interpretację i obrazy uzupełniające jest wystarczająco dużo. Niewątpliwie zgadzam się z przesłaniem dzieła, które oznajmia, że nawet kiedy dusze opuszczą ciała, miłość będzie trwać wiecznie. Polecam dla dojrzałych emocjonalnie, którzy zrozumieją fenomen henekowskiej "Miłości", samego uczucia odgrywającego w naszym życiu istotną rolę, a także trud moralnych konfliktów, przed którymi stawia nas życie.


3 komentarze :

  1. Recenzja genialna, przekonała mnie do obejrzenia! Jestem w połowie filmu:)))) i mogę stwierdzić już, że było warto!

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś wspaniałego! Jestem pod mega wrażeniem, a recenzja genialna oddaje ten klimat filmu! Dzięki niej zachęciła się do zobaczenia.

    OdpowiedzUsuń