poniedziałek, 10 października 2016

Reżyseria: Wojciech Smarzowski
Scenariusz: Wojciech Smarzowski
Produkcja: Polska (2016)
Czas trwania:150 min (2 h 30 min)
Gatunek: wojenny

Obsada
Michalina Łabacz - Zosia Głowacka
Arkadiusz Jakubik - Maciej Skiba
Jacek Braciak - Głowacki
Adrian Zaremba - Antek Wilk
Izabela Kuna - Głowacka


Przygotowywany od dwóch lat "Wołyń" miał być epickim dramatem historycznym, który wznowi temat zapomnianej rzezi. Akcja filmu zaczyna się wiosną 1939 r., kiedy główna bohaterka, Zosia Głowacka, mimo swojej miłości do ukraińskiego rówieśnika, zostaje wydana przez ojca za polskiego gospodarza, Skibę. Jej oczami widz obserwuje późniejsze następstwa wojenne, które rozgrywają się w wiosce zamieszkanej przez Ukraińców, Polaków i Żydów w czasach sowieckiej okupacji i ataku Niemiec. Choć film obejmuje cały okres trwania drugiej wojny światowej, to reżyser szczególny nacisk kładzie na wydarzenia z 1943 r.

"Wołyń" nie ma tak zwartej struktury, jak powyższy opis. Smarzowski niczym Michael Cimino w "Łowcy jeleni" poświęca dużą część ekranowego czasu na weselną scenę, po to, aby przedstawić i dać polubić widzowi swoich bohaterów. Od nich odwracają jednak uwagę inne aspekty filmu. Przede wszystkim piękne zdjęcia Piotra Sobocińskiego, szereg wiejskich tradycji, ludowe pieśni i kostiumy. Czasem w tle pojawi się znak nadchodzącej agresji, który po chwilowym zastrzyku adrenaliny, od razu znika, żeby na koniec niespodziewanie wystrzelić finałową przemocą. Ten strzał jest tak nagły, że szokuje niczym kubeł zimnej wody wylany prosto na twarz. Obdzieranie ze skóry, palenie, ucinanie kończyn czy rozrywanie na pół to tylko niektóre z tortur, które serwuje w filmie Smarzowski. Wielu widzów będzie oglądać punkt kulminacyjny przez palce, choć rzeź trwa w filmie bardzo krótko. Opisana wyżej fragmentaryczność wątków i obrazów oraz chaotyczność tempa rozprasza uwagę. Gdyby zostawić "Wołyń" jeszcze na jakiś czas w montażowni być może udałoby się z tak świetnego materiału poskładać film, który zwróciłby uwagę widza nie tylko na emocje, ale przede wszystkim na motyw, dla którego reżyser nakręcił ten film.

Na słynnym wideo dla Fundacji Wołyń reżyser mówi o chęci stworzenia filmu o miłości ponad podziałami w czasach nieludzkich, który ma kipieć emocjami i pokazać, że warto być człowiekiem. U Smarzowskiego sprowadza się to po raz kolejny do brutalnej rejestracji rzeczywistości, nie dając możliwości na emocjonalne zaangażowanie i zarażenie widza wspomnianymi w filmiku motywami. Ważna jest też jednak kwestia wymowy społecznej, którą "Wołyń" za sobą niesie z hasłem bycia "mostem a nie murem". Być może dlatego coraz częściej przekładam je na język filmowy i zastanawiam się, które z nich wybieram nie tylko jako opis "Wołynia", ale i ostatnich filmów Smarzowskiego.


0 komentarze :

Prześlij komentarz