Emocje po "Mad Maxie: Na drodze gniewu" powoli opadają, więc warto podsumować wszystkie zachwyty i wyjaśnić dlaczego nowy film George'a Millera pretenduje do tytułu filmu roku 2015.
#1 Rezygnacja z greenboxa
Oprócz zapewnień reżysera o chęci stworzenia prawdziwej rzeczywistości, którą rzekomo widz instynktownie wyczuwa, w internecie krąży mnóstwo informacji i zdjęć potwierdzających autentyczność jego słów. Jak zatem głoszą nagłówki: George Miller praktycznie nie wspomagał się green screenami, tylko zaufał naturze i australijskim krajobrazom. Dotarłam także do źródeł, z których wynika, że zaledwie 20% filmu zostało wygenerowane, a raczej dopracowane, za pomocą efektów specjalnych. Wszystkie sceny kaskaderskie (ponad 300) nakręcono na planie, bez wykorzystywania metody CGI. To się nazywa szacunek do widza i wykonywanego zawodu!
#2 Styl
Pierwszy zwiastun"Mad Maxa" najbardziej wprawiał w zachwyt swoją stylistką. Wizja "Na drodze gniewu" już wtedy gwarantowała przemyślany nieład, który w całości wyłonił się dopiero podczas seansu i przypomina brudny, potargany steampunk mieszający się ze złotymi barwami pustyni. Istny raj dla oczu.
#3 Intensywna akcja
Nikt chyba nie ma wątpliwości co do szalonego tempa akcji w "Na drodze gniewu", które nie pozwala oderwać się od ekranu przez całe dwie godziny. George Miller nie bawi się w plątaniny wątków i charakteryzowania postaci, których - dla kontrastu - pierwszy "Mad Max" nadużywał, tylko podaje na tacy widzowi to, czego od początku pragnie: soczystej akcji z dynamicznymi pościgami. Miller nie zapomina o fabule, on po prostu świadomie z niej rezygnuje. Szczerość i czytelność tej decyzji na ekranie to coś, co najbardziej mi się podoba w nowym "Mad Maxie". Pozazdrościć odwagi.
#4 Zdjęcia
Brak konstruowania wątków i dialogów największy ciężar filmu zrzucają na język obrazu. Miller zdaje sobie z tego sprawę i już od początku wybiera mniejszą ilość klatek, aby podkręcić dynamikę filmu. Burze piaskowe, nocne ujęcia (choć kręcone za dnia), szalone pościgi, strzelaniny... John Seale potrafi wykorzystać każde warunki i utrzymać płynność dynamiki obrazu. A w międzyczasie dodawać do filmu jakieś spokojniejsze strzępy fabularne.
#5 Postapokaliptyka
Nie pamiętam kiedy ostatnio klimat filmów postapo lub utrzymujących jeszcze smak trwającej apokalipsy (bo oba z nich w "Na drodze gniewu" są obecne) był tak duszny i intensywny, że zupełnie angażował widza w ekranową rzeczywistość. No i nie pamiętam kiedy ostatnio film postapokaliptyczny był tak dobry. Czyżby kamień milowy w historii tego gatunku?
Choć ekipa filmowa w trakcie kręcenia liczyła około 1200-1700 osób na planie, z czego największą liczbę stanowili statyści, tylko trójka zyskała wyrazisty charakter. Nikomu nie trzeba przypominać przemiany Charlize Theron do "Monstera", chłodnej charyzmy w "Królewnie Śnieżce i Łowcy", którą uratowała film, aby udowodnić, że Theron to wspaniały aktorski kameleon. W "Mad Maxie" odgrywa Furiosę, która dzięki swojej silnej osobowości zabiera głównemu bohaterowi cały pierwszy plan. Tom Hardy sprawia wrażenie jakoby Maxa utożsamiał z... Bane'em. Ten sam rodzaj oddania przeszłości, introwertyzmu i niski, zachrypnięto-mruczący głos. Choć Hardy niewiele mówi, kamera nie pozwala o nim zapomnieć. Mile zaskoczył Nicholas Hoult, który świetnie zajmuje drugi plan filmu i jest jedną z moich ulubionych postaci. To właśnie on powinien mieć do Nuxa przydomek MAD.
#7 Facet z gitarą
Cały skład zespołu zagrzewającego do walki robi wrażenie, ale Coma the Doof Warrior to jeden z najbardziej pamiętnych elementów filmu. Tajemniczy gitarzysta to tak naprawdę australijski muzyk iOTA, który na przesłuchaniu dowiedział się, że jego postać to "coś pomiędzy Keithem Richardsem, a strachem na wróble", zaś sławny już gitarowy miotacz jest inspiracją wyniesioną z koncertu KISS.
#8 Charakteryzacja
Ten aspekt jest silnie związany ze stylistyką filmu. Najbardziej wybija się tu postać Wiecznego Joe'a (Hugh Keays-Byrne), który dzięki charakteryzacji (szczególnie swojej masce) tuszuje drugoplanowość roli i zapewnia jej widowiskowość. Natomiast Charlize Theron zaproponowała, aby jej postać ściąć na zapałkę, a za nią... pozostały tysiąc statystów. Podobno reakcje na ten pomysł nie były zbyt entuzjastyczne. Patrząc na to z perspektywy czasu, decyzja sprzyjała koncepcji filmu, bo tylko spotęgowała szaleństwo armii Wiecznego Joe'a.
#9 Muzyka
Oprócz ciężkich riffów wspomnianego wcześniej gitarzysty i wystukujących rytm bębniarzy, w nowym "Mad Maxie" można też znaleźć klasyczne elementy muzyczne, a czasem i współczesne wstawki. Te muzyczne skrajności przechodzą tak płynnie, że nawet nie zwracają uwagi pochłoniętego akcją widza. Wybuchowa mieszanka, która podkręca tempo.
#10 Portrety kobiet
A jakże! To nie jest żaden skrajny, pseudo-feministyczny odzew Millera, a pewien sposób na znalezienie złotego środka i równowagi. "Na drodze gniewu" spotykamy silne i niezależne kobiety (Furiosa), ale także te eterycznie piękne, głównie postrzegane przez pryzmat urody, nie bez powodu odgrywane przez zawodowe modelki (Abbey Lee, Riley Keough, Zoë Kravitz oraz Rosie Huntington-Whiteley). W tym wszystkim Miller pokazuje, że ani Furiosa, ani delikatne żony, ani Max nie dadzą rady w pojedynkę i zmusza ich do współpracy oraz wzajemnej pomocy. Jak na złość współczesnym trendom.
#11 Samochody
Na sam koniec najjaśniejsze, najważniejsze gwiazdy nowego "Mad Maxa", które są hybrydami kilku modeli złączonymi w potworne maszyny. Oprócz War Rig (wyprodukowanej w trzech egzemplarzach), nie zabrakło też nawiązań do oryginału, czyli klasycznego Forda Falcona.
Idealne podsumowanie. Też kocham ten film i mogę go oglądać w nieskończoność :)
OdpowiedzUsuńSuper! ja mam niestety zaległości w kwestii Mad Maxa, ale mam zamiar niedługo je nadrobić! Swoją drogą świetny blog, no i pierwszy raz widzę, że ktoś ma identyczną do mnie opinię w sprawie horrorów ;). pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńhttp://inspiring-purple.blogspot.com/