Scenariusz: Marguerite Duras
Produkcja: Francja, Japonia (1959)
Czas trwania: 90 min (1 h 30 min)
Gatunek: dramat, romans
Obsada:
Eiji Okada - On
Emmannuelle Riva - Ona
Dwa splecione objęciem ciała. Nagość widocznych ramion obsypuje proch. Klatkę później: już magicznie skrzący się pył, pod którym silny uścisk zmniejsza ostatki przestrzeni wolnej od miłości. Ona – francuska aktorka, która w Japonii kręci międzynarodowy film o pokoju. On – japoński architekt. Ich dwoje uwikłanych w przelotny romans na tle historycznego symbolu i wspomnieniu wielkiej tragedii Hiroszimy. Alain Resnais w nurcie francuskiej Nowej Fali odszedł od pierwotnego pomysłu nakręcenia filmu dokumentalnego o szóstym sierpnia tysiąc dziewięćset czterdziestego piątego roku i zadziwił publiczność w Cannes kontrowersyjnym scaleniem historycznej tragedii z wątkami miłosnymi. Kochanków połączyło nie tylko aktualne miejsce pobytu - Hiroszima, ale i wielka strata. Ona – podczas drugiej wojny światowej zakochana w niemieckim żołnierzu, straciła pierwszą miłość i okryła się hańbą. On – niewiele starszy od Niej, stracił rodzinę przez śmierć niesioną Little Boyem. Naprzeciw siebie, po kilkunastu latach, w jednym barze, siedzą dwa serca z niewymazanymi śladami kompletnie innego odcienia tej samej, utraconej miłości.
Po czternastu latach od katastrofy, w 1959 roku, kiedy temat Hiroszimy i Nagasaki był jeszcze świeży, Resnais pokazał w „Hiroszimie (…)”, że pięciocyfrowe liczby umarłych, to nie tylko statystyka. Na podstawie kontrastu dwóch osobistych tragedii zmienił znaczenie owego wydarzenia dla każdej jednostki: dla Niej - w letni paryski dzień Hiroszima oznaczała koniec wojny, dla Niego - utratę bliskich i wielki krzyk rozpaczy miasta. „Nic nie widziałaś w Hiroszimie” powtarzał enigmatycznie bohater na początku filmu, kiedy Ona, bezimienna znajdowała się w retrospekcyjnej podróży do zakamarków własnej pamięci. Pod postacią skromnych dialogów francuskiej pisarki Marguerite Duras, przejmujących cięć montażowych ukazujących skutki wybuchu bomby i stale towarzyszącej narracji subiektywnej, w tych kilku minutach zawarta jest wielka poetyckość filmu, która po kilkudziesięciu latach od premiery nadal zachwyca, podobnie jak uczuciowość całości.
W czarno-białej rzeczywistości Hiroszimy, gdzieś między zdjęciowymi kontrastami i balansami dwóch barw kryją się dwie postacie. Ona – Nevers we Francji, symbol strachu zapomnienia miłości. On – Hiroszima, cicha rozpacz. Końcówka wojny. Strzał. Krzyk. Cichy świst spadającej bomby, a później białe światło i czarny deszcz. Skąd mogłam wiedzieć, że to miasto zostało stworzone do miłości? Do codziennej miłości dla drugiego człowieka? Alain Resnais tak jakby zgłosił veto dla wojen wznosząc ponad głowę swój skromny apel poprzez dużą Victorię, nazwaną przez niego po prostu Hiroszimą, moją miłością.
Recenzja tygodnia według skrytykuj.pl
Bardzo podoba mi się ten tekst, bo odnajduję w nim również swoje emocje po seansie. Pięknu film.
OdpowiedzUsuńNa tym mi najbardziej zależy, cieszę się bardzo. :)
Usuń