sobota, 29 listopada 2014

Reżyseria: Francis Lawrence
Scenariusz: Danny Strong, Peter Craig
Produkcja: USA (2014)
Czas trwania: 123 min (2 h 3 min)
Gatunek: akcja, sci-fi

Obsada:
Jennifer Lawrence - Katniss Everdeen

Josh Hutcherson - Peeta Mellark
Philip Seymour Hoffman - Plutarch Heavensbee
Julianne Moore - Alma Coin
Woody Harrelson - Haymitch Abernathy


Kolejne ekranizacje trylogii Suzanne Collins przyciągają do kin już nie tylko rzesze książkowych fanów, ale również i tych, dla których świat Panem ożywił się dopiero na ekranie i podbił ich serca. Część pierwsza "Kosogłosa" zgromadziła dotychczas na sali kinowej 123 miliony widzów, co nie jest tak dobrym wynikiem, jakim szczyciły się weekendy otwarcia poprzednich filmów serii. Zmniejszona ilość scen akcji sprawia, że "Mockingjay" jest małym (ale potrzebnym) zastojem w serii, który przygotowuje do ostatecznego starcia. To czas na medialną otoczkę wokół kultu Katniss Everdeen, która staje się przywódczynią buntu przeciwko władzy Kapitolu.

Po dwóch częściach "Igrzysk śmierci", w obu przypadkach przepełnionych jednocześnie biedą i przepychem, przyszedł czas na minimalizm. Przy produkcji blockbusterów takie słowo właściwie nie istnieje w filmowym słowniku, ale w miarę możliwości, "Mockingjay" trzyma się swojej ascetycznej formy. Oczami Katniss, widz spogląda na zbuntowany Dystrykt 13 i gruzy pozostałych, nowe społeczeństwo z innymi zasadami bycia oraz metamorfozy kolejnych bohaterów. Po raz kolejny pod wpływem Peety, czyli relacji niezrozumiałej i często ckliwej, bohaterka podejmuje decyzję spopularyzowaniu swojej osoby w celu napędzenia machiny buntu. Ta telewizyjna gra spotami i uczuciami między Peetą a Katniss, staje się znakomitym tłem, na którym uwydatnia się propaganda władz. Niegdyś oboje po jednej stronie, w "Kosogłosie" po przeciwnych stronach barykady, jako marionetki i maskotki w rękach rządzących. Ten kontrast spotęgował rozdarcie bohaterów między rewolucją, a zaprzestaniem walki, w które widz coraz bardziej się zagłębia.


Grupą docelową pierwszego "Mockingjaya" są osoby, które znają bohaterów, jak i poprzednie wydarzenia. Przewaga dialogów w kinie akcji nie zachęca do seansu "Igrzysk śmierci", ale owy zastój jest w tej części naprawdę potrzebny. Zrozumieją tę ciszę przed burzą tylko osoby, które spędziły już czas w Panem i będą potrafiły uśmiechnąć się na widok trzeźwego Haymitcha. "Kosogłos" jest czasem ekranowym oddanym bohaterom (z fatalnym pominięciem, jak zawsze, Gale'a), ale zupełnie inaczej przyjmuje się go przez pryzmat tegorocznych wydarzeń wśród obsady aktorskiej. Pierwszy plan należy do Jennifer Lawrence, której boleśnie naruszono prywatność kilka miesięcy temu. Na drugim, Philip Seymour Hoffman w ostatniej roli swojego życia. Intensywna obserwacja sposobu jego gry wzbudza duży smutek po stracie tak świetnego aktora. Nawet wcielając się w postać Plutarcha, w wyjątkowy sposób uśmiechał się pod nosem i podnosił pozostałych na duchu.

"Igrzyska śmierci: Kosogłos. Część 1" to wbrew dumnie uniesionym skrzydłom mockingjaya, pasmo osobistych upadków i smutków. Z zapałem czekam na drugą odsłonę, która sprawi, że płonący mockingjay przestanie kojarzyć mi się z pogrzebanymi nadziejami, a stanie się symbolem prawdziwego odrodzenia i zmian. A walka, która dopiero się rozpoczyna, musi być nieco mroczniejsza i chwytająca za serce. W przeciwnym razie, cały system oceny i postrzegania części pierwszej "Kosogłosa" po prostu upadnie.


0 komentarze :

Prześlij komentarz