środa, 27 stycznia 2016

Kolejna edycja projektu filmowego Scope (organizowanego przez GutekFilm), czyli spotkania wybranej setki osób w kraju z kinem arthouse'owym dobiega końca. Spośród dziesięciu tytułów: "Frenzy", "Chevalier", "My Golden Days", "The Apostate", "Mediterranea", "Evolution", "Much loved", "Parisienne", "Drifters" oraz "The high pressures", uczestnicy wyłonili w głosowaniu zwycięzcę, czyli film "FRENZY", który uzyska dystrybucję w Polsce. Moje opinie niestety nie pokrywają się z głosem większości, dlatego chciałabym zaprezentować Wam subiektywnie najciekawsze produkcje, które nie zdobyły szczególnych względów pozostałej widowni.




1. "My Golden Days" (reż. Arnaud Desplechin) - Niezaprzeczalnie jest to mój faworyt, jeśli chodzi o podaną wyżej listę filmów biorących udział w konkursie. Przede wszystkim czaruje widza eklektyzmem: łączenia współcześnie banalnych historii o miłości nastolatków z elementami thrillera, a nawet horroru, które stopniowo rozdzielają się i odsłaniają sedno fabuły, czyli sentymentalny wymiar tej opowieści. Z jednej strony to historia zakochanych młodziaków, z drugiej jednak jest to miłość pozbawiona lukru, a sami bohaterowie swoją dojrzałością czasem imitują zachowania małżeństw z wieloletnim stażem. Ostatnie sceny filmu to idealna puenta o kobietach, mężczyznach i ich relacjach z innymi samcami oraz o tym, że czas i wiek niewiele zmienia w kwestii uczuć.







2. "The Apostate" (reż. Federico Veiroj) - Federico Veiroj to reżyser, który ma na tyle dystansu, żeby zjawisko apostazji, czyli odłączenia się od kościoła, opowiedzieć w ironiczny sposób i jednocześnie dołączać tam z niewymuszoną lekkością poważniejsze przemyślenia. "The Apostate" nie wyjaśnia powodów decyzji bohatera, a widz staje się nie tyle obserwatorem, co wyrocznią w ocenie zachowania mężczyzny. Reżyser piętnuje środowisko i pogląd społeczny na apostazję. Skoro wiara jest kwestią intymną i prywatną, to dlaczego najbliższa rodzina nie akceptuje (Matka mówi: "to też moja sprawa!") wyboru naszego bohatera? To niewypowiedziane pytanie zawiera w sobie zbyt dużo patosu, dlatego reżyser dla równowagi tworzy scenę, w której ksiądz ze swobodą odpala papierosa i rozpoczyna namawianie bohatera do czynu wręcz przeciwnego - dołączenia do zakonu. A cały ten absurd ozdobiony jest odpowiednią muzyką, która nadaje filmowi klimatu i jeszcze mocniej uwypukla ukryty humor i przesłanie "The Apostate".


3. "Much loved" (reż. Nabil Ayouch) - Michael Glawogger wątek prostytucji rozwinął kilka lat temu w filmie dokumentalnym "Chwała dziwkom", który pokazywał na podstawie trzech krajów i religii środowiska sprzedających się kobiet. "Much loved" wydaje się zatem nieco wtórny i nie przełamuje globalnego tabu w tym temacie, ale ma przełomowe znaczenie dla kraju, w którym został wyprodukowany. Film Ayoucha został zakazany w Maroko ze względu na liczne oskarżenia o obsceniczność. Fakt, że reżyser porzucił konwencję dokumentu i wybrał film fabularny na pewno działa na korzyść "Much loved", ale nie da się pominąć tego, że postaci wykreowane przez reżysera to zlepek klisz, które nie tworzą żadnego nowego obrazu o kobietach najstarszego zawodu świata. Lokalna przełomowość i najlepszy aspekt tego filmu, czyli Loubna Abidar, to wystarczające argumenty, aby dowieść, że po "Much loved" jednak warto sięgnąć.




Niebawem rozpoczyna się drugi etap projektu, czyli zbieranie pomysłów na promocję "Frenzy" w Polsce, dlatego możliwe, że jeszcze jakieś informacje o Scope100 się tutaj pojawią. :)

0 komentarze :

Prześlij komentarz