niedziela, 18 października 2015

Reżyseria: John Maclean
Scenariusz: John Maclean
Produkcja: Nowa Zelandia, Wielka Brytania (2015)
Czas trwania: 84 min (1 h 24 min)
Gatunek: western, akcja, komedia

Obsada:
Michael Fassbender - Silas Selleck
Kodi Smith-McPhee - Jay Cavendish
Caren Pistorius - Rose Ross
Ben Mendelsohn - Payne
Rory McCann - John Ross


Po Tarantinowskich podbojach filmowych serc spaghetti westernem, na zachodzie zapanowała mała moda westernowa. Choć zamysł przełamywania konwencji jest ten sam,"Slow West" ciężko porównywać do ostatniego dzieła Quentina. John Maclean nadał filmowi cech łatwo kojarzących się z innym reżyserem, którego dzieła pełne komediowej subtelności i plastyczności zyskały publiczność na całym świecie. Stylizacje Wesa Andersona, bo o nim mowa, nie przypadły mi do gustu w żadnym z jego trzech, sztandarowych projektów. Wydawać by się mogło, że dzieło Macleana przyjmę z odruchu w podobny sposób. Wybierając ten seans przypadkowo, nie spodziewałam się nawet, że oczaruje mnie tak bardzo i spowoduje niemałe spóźnienie na kolejne warsztaty podczas 6. edycji festiwalu Kamera Akcja.

Przepis reżysera na filmową rzeczywistość ujmuje już od pierwszych minut trwania filmu, bo Maclean oscyluje w swojej zwariowanej formie tragiczno-komediowej. "Slow West" snuje się  - równie wolno jak zapowiada tytuł - wokół historii siedemnastoletniego chłopca, który wędruje na Dziki Zachód by odnaleźć ukochaną Rose. Swoje towarzystwo za stosowną opłatą proponuje mu niejaki Silas (wyśmienity Michael Fassbender), który roztacza aurę cynizmu w tej kowbojskiej relacji. Kolejne przygody dwojga bohaterów są kuriozalne, ale stonowane w obrębie pewnej konwencji, bez wynoszenia się ponad opowiadaną historię, jak w przypadku dzieł Andersona. Maclean z przymrużeniem oka oraz dobrze rozgraniczonymi proporcjami utrzymuje płynność historii stawiając znak równości między wątkami komediowymi i tragicznymi. Ten przepis okazuje się być prosty, lekki i idealny dla zmęczonego umysłu widza.

"Slow West" to także przykład na odpowiednie użycie british humour w sztuce filmowej. Słynny styl humorystyczny, jak i w ogóle sposób kreowania przez niego postaci, jest bardzo delikatnym narzędziem, którym łatwo zrazić widza (niedoceniany przeze mnie Wes Anderson, "Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj", "Radio na fali"). Do grona ulubionych filmów tej kategorii ("Franka" i "Mojej łodzi podwodnej") dołączył zatem "Slow West". Z brytyjskim zdystansowaniem emocjonalnym powinnam napisać, że film Macleana jest prostą, dobrze poprowadzoną historią toczącą się na Dzikim Zachodzie. Z szerokim uśmiechem wspominam jednak wypełnioną salę kinową, w której widzowie podjęli interakcję z oglądanym filmem. Poza tym, że jest to tak zwyczajny film z przepiękną muzyką w tle i wysmakowanymi ujęciami Nowej Zelandii, ma w sobie przyciągający jak magnes pierwiastek magiczny. A najważniejsze podczas seansu jest to, aby oderwać się od ziemi i przenieść do jakiegoś filmowego raju na drugim końcu świata. W szczególności jeśli jest to tak odległy czas i miejsce jak Dziki Zachód, a towarzyszem podróży sam Michael Fassbender.



Film obejrzany podczas festiwalu Kamera Akcja

2 komentarze :

  1. Ten film serio był na Festiwalu?! Ja pierdzielę, gdybym się zorientował w porę to na pewno bym poszedł :/

    Trudno, przyjdzie mi poczekać w takim razie, bo ciekawy jestem. Western to delikatny gatunek, z którym mało komu udaje się eksperymentować.

    OdpowiedzUsuń