wtorek, 14 sierpnia 2012

Dr Mortimer Granville zostaje wydalony z pracy ze względu na swoje poglądy dotyczące higieny pacjentów. Przyjmuje go jednak Dr Dalrymple, który specjalizuje się w leczeniu kobiecej histerii. Młody pracownik zapragnie opatentować własne narzędzie będące masażerem elektrycznym. Spotka na swojej drodze Charlotte, córkę szefa, idealistkę, z którą połączą go szalone relacje.

Film, którego akcja rozgrywa się w epoce wiktoriańskiej wcale nie jest erotyczną, dramatyczną historią, lecz całkiem zabawną, przyzwoitą produkcją. Jedynym (polskim) chwytem było dodanie do oryginalnej nazwy filmu, drugiego członu tytułu, który według mnie jest zupełnie niepotrzebny wręcz razi i odstrasza. Tytułowa histeria wywołuje pogrom wśród londyńskich kobiet, dlatego Dr Dalrymple pomaga samotnym i niezaspokojonym kobietom za pomocą masażu relaksującego. Jego metody zmienią się gdy dołączy Dr Granville, który jest nie tylko pomysłowy, ale także ma dużą wiedzę. W ten sposób powstanie przeróżnie zwany w filmie wibrator, służący dzisiaj tylko jako seks-zabawka. Ciekawą postacią okaże się Charlotte, wolna i świadoma kobieta, która otworzy oczy głównemu bohaterowi na wiele spraw. Film był wręcz przesycony zabawnymi scenami. Jedną z nich było (jak wcześniej wspomniałam) nadawanie nazwy nowemu wynalazkowi. Innym przykładem może być ujęcie, w którym przy testowaniu wibratora świadkowie nałożyli okulary czy miny pań korzystających z usług. Najzabawniejsza była pewna pacjentka, która zaczęła śpiewać podczas całego ,,zabiegu''. Nie obyło się jednak bez błędów. Najbardziej rażącym była... fabuła. Gdyby spojrzeć na to z perspektywy wynalezienia wibratora to seans powinien się skończyć wraz z 20 minutą. Po tym wniosku, sama właściwie nie wiem czego miał się tyczyć ten film. Aktorzy poradzili sobie świetnie, więc zatarli efekt niedopracowanego scenariusza. Hugh Dancy jako Dr Granville poradził sobie naprawdę dobrze, urok dżentelmena przekonał mnie do jego postaci. Nadzwyczajnie spodobała mi się kreacja Maggie Gyllenhaal jako Charlotte, mimo iż postawa jakiej użyto na postaci jest dość oklepana. Fantastycznie odegrana rola wyzwolonej i pewnej siebie kobiety o wielkim sercu. Jonathan Pryce jako Dr Dalrymple pokazał się jako głowa rodziny i poważny mężczyzna a jego talentu aktorskiego chyba nie muszę oceniać. Felicity Jones jako drugoplanowa Emily spisała się bardzo dobrze, może dlatego, że podobało mi się jak czuła swą postać. Rupert Everett w roli elektryka Edmunda zaprezentował się nienagannie. Piękne kostiumy, bardzo klimatyczne tak jak i wizja Londynu w epoce wiktoriańskiej - naprawdę miłe dla oka. Lekka muzyka w wykonaniu Gasta Waltzinga połączyła wątki komediowe i romantyczne w całość. ,,Histeria (...)'' jest bardzo przyjemna do oglądania w gronie znajomych, szczególnie na nudny wieczór. Trochę humoru, a co ciekawe w całości bez negliżu, więc nadaje się nawet na niedzielny seans z rodzicami (oczywiście w odpowiednim wieku :)). Polecam dla troszkę bardziej zdystansowanych.




1 komentarze :

  1. Komedia jest naprawdę dobra, idzie się przy niej pośmiać:)A co do recenzji jest bardzo dobra, wszystkie ważne wątki ujęte i oby tak dalej i jeszcze lepiej.:)

    OdpowiedzUsuń